Wyjazd do Bonn... pociągiem... Pociąg to chyba moj ulubiony środek transportu, ma swoj niepowtarzalny klimat... a przynajmniej w polsce.
W niemczech pociągi są strasznie drogie (jak na polskie warunki), do tego są nowoczesne ładnie wykończone, co jest z jednej strony atutem bo miło się czymś takim jedzie ale z drugiej strony niema tego klimatu który tak lubie, ale dość o pociągach.
Samego Bonn byłem bardzo ciekaw, w końcu to miasto Bethovena.
I faktycznie Bonn nie pozwalało o tym zapomnieć. Bethoven był tam obecny tak jak, Kopernik w Toruniu, jak Oscypki na Krupówkach jak... Małysz w Wiśle ;)
Poza tym Miasto bardzo ładnie rozplanowane. W środku miasta nagle pojawiają się nagle pozostałości starożytnych rzymskich murów, i nie jakoś ogrodzone czy obstawione setkami lamp i reflektorów... nie, poprostu są... i patrzą na przemijający czas... a koło nich mała tabliczka z wypisanym krotkim fragmentem z ich tajemniczeg i niewątpliwie ciekawego "życiorysu"...
Ciekawą rzeczą był tam sklep z żelkami ;) do wyboru do kolou :) o smaku energy drinka, o smaku wina, imbiru :) skonczyly się o smaku piwa :(... W każdym badź razie Marysia pokusiła się o zakup tych Energy drinkowych ;) pyssszzzzne :)
Na obiad wybraliśmy się do restauracji meksykańskiej :) Płacisz raz i jesz ile chcesz :)
A do tego obsłóga w restauracjach nieamowicie uprzejma, wiadomo w Polsce też są uprzejmi ale nie aż tak... tam zapytają się czy smakowało czy może cos poprawić, sami zaproponują coś lepszego jeśli np wybór ich zdaniem nie spełni naszych oczekiwań i wcale nie za wyższą cene... swoją drogą też bym był tak uprzejmy gdyby płacili mi w euro ;)