Jakoś udało nam się przedrzeć przez silnie strzezoną granicę Polsko-Czeska ;] (przejscie graniczne w zdonowie: mała drewniana buda jak dla psa, szlaban zrobiony ze scietego drzewka i oczywiscie zero ludzi w około ;p)... Tutaj postanawiamy zatrzymać się na pierwszą noc. Mieliśmy 2 warianty, albo rozbić namiot wiedząc że bźdź co bądź temperatura spada w nocy przy gruncie do okolo 0' C albo wynająć małą chatkę dopłacając około 5 zł od osoby... oczywiście górę wzieła natura poznaniaka i postanowilismy rozbić namiot ;]. Jak się później okazało, nie byl to dobry pomysł gdyż jeden "Beza" twierdząc że napewno noce będą ciepłe, nie zabrał z domu śpiwora.
Ale od czego są koledzy, oni mają śpiwory... tak pewnie sobie pomyślał... a my jak takie chamy zawinęliśmy się w nasze śpiwory a "Beza" obłożył się wszystkimi ciuchami, nogi schował w plecak i jakoś przetrzymał noc... rano co prawda wygrzewał się na słońcu chyba z godzine jak taka agawa na kamieniu ;)...
Przechadzając sie po okolicy postanowiliśmy poszukać jakiegoś sklepiku aby kupić coś na kolacje i moze jakies piwko na wieczór ;). Okolica nie wskazywała bynajmniej na obecność "większych" sklepów (typu żabke ;) ) więc postanowiliśmy zapytać o sklep jakiegoś miejscowego który na nasze proste pytanie - gdzie jest sklep ? odpowiedział równie prosto - po lewo, po lewo...
Odpowiedz wydawała nam sie jasna, a więc kierujemy się w lewo... a tam... wielkie nic ;] tak wiec idziemy w prawo a tam tez pusto :| ale wszystko dobre co sie dobrze konczy ;] po dłuuuugich poszukiwaniach odnajdujemy sklep który odnaleźć mogą chyba tylko wtajemniczeni miejscowi (wchodząc do sklepu czolem się jakbym wchodzil komuś z butami do domu).
No i zaczęły się zakupy, jakiś chlebek jakis serek i patrzymy !!! a tam jakieś winko... okolo 6 koron, myślimy "strasznie tanio" no cóż sprobojemy tutejszego specjalu ;] i tak probojemy odnalezc na butelce zawartość alkoholu (oczywiscie z czystej ciekawosci;]) az tu nagle slyszymy glos ekspedientki -to jest woda mineralna...
ehh... Przyjechali Polacy ;)